Czas mijał obojgu
nie ubłagalnie. Czas, który mogli wykorzystać jeszcze lepiej, zdecydowanie
lepiej. ale przecież wszystko miało być tak, właśnie tak. To życie napisało
taki, a nie inny scenariusz. Dwójka zgorzkniałych, młodych ludzi, którzy
dopiero pod swoim wzajemnym wpływem zrozumieli, czym jest istota miłości. Nie
odegrali wymarzonych ról. Odegrali role, które zostały im podyktowane przez
życie, role, których zagrać nie chcieli, nie planowali.
Amber nie potrafiła
tak po prostu zapomnieć. Nie potrafiła zapomnieć o wszystkim tym, co było i
przejść nad tym do porządku codziennego. To byłoby zbyt proste, zbyt łatwe.
Pomimo tego, że tak usilnie chciała dokonać w swoim życiu tak wiele pozytywnych
zmian, nie mogła, nie umiała. On przecież był częścią jej planów. Nie potrafiła
do końca wybaczyć. Tego, jaki był. Tego, jak się zachowywał. Tego, jak ją
traktował. Na początku ich znajomości to ona zagrała nie fair, nie była
idealna, wiedziała o tym. Uświadomiła to sobie po czasie. Minęło wiele czasu,
żeby to zrozumiała. Zdała sobie sprawę, jak zgorzkniałą kobietą była, kiedy
ciąża wkroczyła w jej życie. Nie miała możliwości, by naprawić swoje dawne
błędy, ale chciała stać się lepszym człowiekiem, chciała odkupić swoje winy.
Była podła, ale zmieniała się, małymi kroczkami dążyła do sensownego celu w
swoim życiu. Dziecko stanowiło dla niej niepodzielny priorytet. Chciała, żeby
on też był jej życiowym priorytetem, ale bała się. Obawy kłębiły się gdzieś
wewnątrz jej, kiedy ona sama nie potrafiła podjąć rozsądnej decyzji. Chciała
mieć go u swojego boku, czując jednocześnie, że nie jest jeszcze gotowa na
życie z nim, nie teraz. To nie był jeszcze odpowiedni moment. Obiecywał jej
przecież. Ale słowa to tylko puste obietnice. Nic nieznaczące ustne przekazy,
poza którymi nie pozostaje nic, kompletnie nic.
On chyba do końca
nie potrafił uświadomić sobie swojego postępowania. Chciał być z nią, bo chciał
jej szczęścia, bo zależało mu na nie, czy to, co siedziało głęboko w jego wnętrzu,
było zwyczajnym poczuciem obowiązku i odpowiedzialności za nią i za dziecko?
Nie wiedział. Tak naprawdę sam nie wiedział. Nie potrafił zmienić się w tak
krótkim czasie, ale starał się. Jego celem było odzyskanie jej zaufania na
nowo, co stanowiło dla niego coś ważnego. Pomimo tego, że był już ojcem, nie
miał pewności, czy dorósł do tej roli po raz drugi. Kochał Norę, całym sercem,
jednak nie wiedział, czy zdoła pokochać tak samo dziecko, które ona nosi pod
sercem. Ich dziecko. Żył z myślą, że będzie
dobrze. Ale nikt nie mógł poukładać za niego życia, w którym pełno było zamętu,
niepewności i obaw – tak jak u niej.
***
Gdy nadszedł
moment rozwiązania, gdy wszystko się zaczęło, niby tak, jak być powinno, a
jednak z odrobiną zaskoczenia, Fernando był przy niej, był przy Amber. Nie
mógłby postąpić inaczej. Musiał tam być, by móc chociaż przez chwilę potrzymać
ją za rękę, by mogła poczuć jego wsparcie. Chciał ją wspierać, chciał w pewien
sposób ją odciążyć, chciał dać jej do zrozumienia, że nie jest sama, że ma
jego. Nie był medykiem, a piłkarzem, jednak wiedział, że poród potrwa, że
będzie musiał uzbroić się w cierpliwość i czekać na to, co będzie. Na zdrową
córeczkę i na nią, na Amber, by mogli spróbować razem, by mogli zacząć coś
nowego w życiu, które miało być wspólne, miało należeć do nich.
Niecierpliwość
mieszała się z lękiem, wywołując bezsilność, której nie mógł znieść. Trapiły go
różne myśli, kiedy przechadzając się obok drzwi sali porodowej rozmyślał o
wszystkim, o niej, o dziecku. W najmniej oczekiwanym momencie dało się słyszeć
przeraźliwy krzyk, pomieszany z piskiem aparatury, a w pomieszczeniu zapanował
wszechogarniający chaos i ruch. Z trudem przełknął ślinę, kiedy apogeum jego
nerwowości osiągnęło szczyt. Denerwował się. Przerażenie i obawa wzrastały w
nim równomiernie i jednocześnie. Najgorsze było to, że nie mógł być tam, razem
z nią, że nie mógł zrobić nic, kompletnie nic, a tylko czekać, czekać na to, co
wydarzy się kilka minut. Usłyszał płacz. Cichutkie pochlipywanie, które po
kilku sekundach przerodziło się w paniczny płacz. Poderwało go to do trzeźwego
myślenia. Próbował wyobrazić sobie tą sytuację na wiele różnych sposobów,
jednak mimo to na jego twarz wypełznął lekki uśmiech. mógł usłyszeć płacz
dziecka, jego córki, ich córki. Wszystko to zostało zagłuszone nieprzyjemnym
wyciem aparatury, tym razem bardziej złowrogie, bardziej przeraźliwe. Wychodził
z siebie, jednak wiedział, że musi się opanować.
Z sali wyszedł
lekarz, ubrany w biały kitel, w asyście pielęgniarki położnej.
- Pan Fernando Torres? – zaczął, podchodząc nieco bliżej.
Skinął tylko
twierdząco głową, czując niebywałą niemoc, na wydobycie z siebie jakiegokolwiek
słowa. Ogarnęły go złe przeczucia. Czuł się oszukany.
- Gratuluję, ma pan śliczną, zdrową córeczkę, ale jest coś,
o czym powinien pan wiedzieć… - zawiesił na moment głos, wzdychając ciężko.
Jako lekarz musiał przekazać mu to, czego prawdopodobnie się teraz domyślał.
Chciał zrobić to najdelikatniej, wydając wyrok, który już zapadł. – Amber była
naprawdę silną kobietą, ale to hemofilia okazała się być tą silniejszą od niej.
Przez całą ciążę robiłem wszystko, co w mojej mocy, by doprowadzić ją do
szczęśliwego porodu, aby uratować ją dzisiaj. Tak bardzo mi przykro, że nie
potrafiłem temu sprostać. Pacjentka zmarła o 19.23, 14 listopada – odparł
alegorycznym tonem głosu, spuszczając głowę, by po chwili oddalić się.
- Przed porodem pańska żona poprosiła, żebym powierzyła to
panu. Proszę przyjąć moje kondolencje – kobieta w średnim wieku wręczyła mu
białą kopertę, kładąc dłoń na jego ramieniu. Jej wzrok wyrażał jak największe
współczucie i smutek.
Ścisnął skrawek
papieru, osuwając się po ścianie, uderzając pięścią w podłogę. Żal, gorycz i
wściekłość mieszały się w nim z niedowierzaniem. Był silny, był pewny siebie,
ale to prysło, jak bańka mydlana. On też miał swoje słabości. Zacisnął powieki,
z których pociekły drobne krople łez. Ciekły strużkami po jego bladych
policzkach. Wydał z siebie przeraźliwy krzyk, pomieszany z jękiem rozpaczy i
złości. Ona była silna. Ona musiała wygrać. Mieli jeszcze tak wiele do
wyjaśnienia. Musieli ‘naprawić’ swoje życie. Ambitne plany szlag trafił. Nie
miał już niczego. Ani jej, ani perspektywy poukładanego życia rodzinnego u jej
boku. Została mu jedynie istotka, o której właśnie pomyślał. Jedyna pamiątka po
niej.
Fernando!
Wiem,
że nie tak miało wyglądać nasze życie, a właściwie nie nasze wspólne, bo do
takiego chyba jeszcze nie dorośliśmy. Może z czasem bylibyśmy zdolni jednak do
tego, by dać sobie szansę, by zrozumieć, jak wiele znaczymy dla siebie
nawzajem. Nie mam do Ciebie żalu. Nie żałuję naszej znajomości, ani tego, jak
się zaczęła. Byłeś zbyt pewny siebie, ale to dzięki Tobie zrozumiałam, kim tak
naprawdę byłam, a przede wszystkim jaka byłam. A wiesz dlaczego taka byłam?
Przez cały ten czas nie zdawałeś sobie sprawy, dlaczego na początku pałałam do
Ciebie tak szeroko niepojęta nienawiścią. Chciałam Ci powiedzieć, jednak nie
zdążyłam. Myślę, że powinieneś wiedzieć.
Mecz
derbowy pomiędzy Liverpoolem a Chelsea, pamiętasz? Pamiętasz, jak wiele
oburzenie wywołało Twoje zachowanie wobec drużyny przeciwników? Jak na
trybunach nawiązały grupowe bójki, spowodowane wszechogarniającą złością
wszystkich kibiców The Blues? Zapewne słyszałeś o siedemnastolatku, który został
pobity przez ludzi, którzy nie czuli żadnego respektu, stając w Twojej obronie,
kiedy Dylan walczył o honor Chelsea. Dylan James Mitterrand. Mój młodszy brat,
tak, brat. Byłam tam z nim. Umierał na moich oczach, a ja czułam się bezsilna,
bo nie mogłam zrobić nic, zupełnie nić, prócz patrzenia na to, jak z każdą
chwilą staje się coraz bardziej słabszy. Przez cały ten czas za jego śmierć
obwiniałam Ciebie i tylko Ciebie. Uważałam za mordercę. Poprzysięgłam zemstę na
Hiszpanie, który w pewien sposób przyczynił się do śmierci najważniejszej osoby
w moim życiu. Niewinny flirt i romans były idealnym planem i zagrywką z mojej
strony, które miały doprowadzić do zniszczenia Ciebie, Twojej rodziny, Twojego
małżeństwa, co po części udało mi się.
Potem
stało się coś, czego oboje nie byliśmy w stanie przewidzieć. Dwójka
zgorzkniałych, aroganckich osób zbliżyła się do siebie. Zaczęło zależeć im na
sobie wzajemnie. Przez dziewięć miesięcy nosiłam pod sercem naszą córeczkę i
chcę, żebyś wiedział jedno – to był najwspanialszy okres mojego niezbyt udanego
życia. Dzięki Tobie mogłam cieszyć się świadomością, że do końca nie jestem
sama. Nie wiem, jak będzie wyglądało teraz Twoje życie, ale jestem przepełniona
głęboką nadzieją, że zapewnisz naszemu maleństwu tyle miłości, ile w stanie
zapewnić jest kochający ojciec. Wiem, że masz już Norę, ale proszę Cię o tak
niewiele. Zaopiekuj się nią. Zaopiekuj się naszą córeczką, kiedy ja nie będę
mogła tego zrobić. Może i dla mnie znajdziesz odrobinę miejsca w swoim sercu?
Może nie byłbyś idealnym mężczyzną u boku, ale zdążyłam Cię pokochać. Nie wiem
tak naprawdę, za co, ale tak właśnie jest. Pokochałam mężczyznę, którego serce
przepełnione było lodem. Lodem, który zaczął powoli topnieć. Jesteś silny. Wiem,
że sobie poradzisz. Kto, jak nie Ty? Nie będzie mnie przy Tobie, kiedy owoc
naszego obłędnie nietypowego uczucia będzie dorastał, uśmiechał się, cieszył i
przeżywał, co napełnia nie potwornym bólem, ale wiedz, że możesz czuć moją
obecność, nie ciałem, a duchem.
Amber.
Poczuł, jak jego
serce rozpada się na milion drobnych kawałeczków. Pożałował, że właśnie teraz
dowiedział się, dlaczego żywiła do niego tak wielką urazę, czego on nie mógł
zrozumieć. Ukrył twarz w dłoniach, zdając sobie sprawę ze swojej
beznadziejności. Pamiętał to, pamiętał wszystko, ale nigdy do tego nie wracał. Mieli
sobie do wyjaśnienia tak wiele, a ona nie zdążyła powiedzieć mu tego, co
najważniejsze, wyrzucić bólu, który tkwił w jej wnętrzu. Gdyby chociaż mógł
zatrzymać czas o kilka dni, nie tak dawno zbędnych, a w tym momencie tak bardzo
mu potrzebnych. Odeszła od niego pozostawiając go z poczuciem winy i w stanie
rozpaczy. Niegdyś pewny siebie Fernando Torres, dziś człowiek, którego życie
zostało pozbawione jakiegokolwiek sensu.
_______________________________________
Teoretycznie dobiłam do końca. Zostaje jeszcze epilog. Wszelkie podziękowania i inne tym podobne zostawiam sobie na ostatni odcinek, bo dodając ostatni rozdział, nie mówię ostatniego słowa.
Nie wiem, co sądzicie o historii Amber i Fernando, ale ja, pisząc ten rozdział miałam łzy w oczach. Zrobiło mi się żal zarówno jej, jak i jego, który przez cały czas był podłym człowiekiem. Wiedziałam, jak będzie wyglądał koniec tej 10-odcinkowej 'noweli', a i tak zbiera mi się na płacz, publikując ten rozdział. Weźmiecie mnie za odmienną. Nie. Sama nie wiem, czy było to wzruszenie, czy współczucie dla bohaterów, ale nie sądziłam, że rozstanie z tym opowiadaniem przyjdzie mi z większym trudem, niż zakładałam.
Pozostaje mi jeszcze epilog, który będzie uwieńczeniem tego wszystkiego. Przyjdzie też czas na podziękowania przede wszystkim dla Was. Nie żegnam się jeszcze ostatecznie, bo to nie koniec.
Pozdrawiam ;*
ja do teraz mam łzy w oczach jak to czytałam...
OdpowiedzUsuńAmber nie żyje?Torres zostaje z dzieciątkiem?
ehh, brakuje mi słów żeby to opisać...
odcinek piękny ale smutny :C
czekam na nowość :*
Piękne opowiadanie. Od początku ujęła mnie ta historia. Zakończenie idealne. Amber i Fernando wyrządzili sobie i Olalli wiele złego a związek budowany na gruzach poprzedniego,nigdy nie będzie trwały i szczęśliwy. Czekam na epilog :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Gdy przeczytałam: Była silną kobietą, miałam już łzy w oczach! Potem spływały już tylko po policzkach!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego zakończenia, ale było idealne! Cudnie to wszystko ubrałaś w słowa!
Czekam na epilog! ;**
Jej. W sumie dobrze wiedzieć, że nie tylko ja mam łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak szybko się to opowiadanie kończy, polubiłam je. Nie spodziewałam się takiego zakończenia, myślałam, że będą razem, czy coś. A tu tak!
No nic, czekam jeszcze na epilog.
Pozdrawiam!
jestem w totalnym szoku! ten rozdział jest wspaniały. nie tylko Ty, moja droga, uroniłaś łzy czytając. spodziewałam się wszystkiego, ale nie śmierci Amber. szkoda mi jej, ponieważ zmieniła się dla małej córeczki i była zdolna do założenia rodziny z Fernando. wiadomo, że od razu nie byłby to mocno uczuciowy związek, lecz na pewno odpowiedni dla wychowania malutkiej. można tylko przypuszczać, że byłaby dobrą matką. widać, że podczas ciąży pokochała swoje dziecko i chciała je wychować bez względu na to, kim jest jego ojciec. kolejną osobą, którą mocno skrzywdziłaś w tym opowiadaniu to Torres. facet, który w jednym momencie stał się nikim. list od Amber przywołał wspomnienia meczu, w którym zrobił coś nie dobrego. do tego stracił ukochaną osobę. no cóż. na pewno to w jakimś stopniu odbije się na jego psychice. mam tylko nadzieję, że będzie na tyle silny, aby spełnić prośbę Amber. wychowa ich córeczkę, pokochają tak mocno, jak Norę. chyba stać go na takie poświęcenie. tym bardziej, że jest to winien Amber. jestem ciekawa, o czym będzie epilog. czekam na niego z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!! :*
ojeeeju ... popłakałam się :( nie spodziewałam się takiego zakończenia a przynajmniej nie chciałam się spodziewać ... Nie wiem czemu , może po prostu nie lubię smutnych zakończeń , utożsamiam się z osobą , bohaterem i jest mi potem jakoś tak źle a kiedy zaczynam następne to jest jak jakieś nowe życie ...
OdpowiedzUsuńU mnie nn
OdpowiedzUsuńhttp://national-mannschaft-story.blogspot.com/2012/11/9-laura.html
Zapraszam do komentowania
Siedzę nad klawiaturą i nie wiem, od czego zacząć ten komentarz. Przede wszystkim jest mi żal. Zal Amber, że nie zobaczy, jak jej córka rośnie, nie poczuje, jak to jest być naprawdę kochaną, nie przeżyje reszty swojego życia tak, jak by na pewno chciała. Żal jej córeczki, która nigdy nie pozna matki...
OdpowiedzUsuńŻal też Torresa, zadufanego w sobie, idącego przez życie i biorącego z niego wszystko, czego tylko sobie zażyczy, a teraz postawionego przez los w sytuacji, kiedy musi w końcu wziąć odpowiedzialność za swoje czyny...
Ja wiem, że to tylko literacka fikcja, że coś takiego nie zdarzyło się w rzeczywistości, ale kiedy czytam jakieś opowiadanie, staram się wyobrazić sobie, że to mogło się zdarzyć. Że gdzieś na świecie żyje para ludzi, którzy potrafią zrobić sobie z życia taki rollercoaster, jak Fer i Amber...
Żal mi również, że to opowiadanie dobiega końca. Dziękuję Ci za zabranie nas w świat Amber, choć nieidealny, przepełniony nienawiścią, chęcią zemsty, to jednak przecież taki ludzki i życiowy. Dziękuję za ukazanie tylu emocji, jakich na pewno nie brakowało, a które dotykały samego serca. I mam nadzieję, że dla Ciebie pisanie tych rozdziałów było taką samą przyjemnością, jak dla mnie i, myślę, reszty czytelniczek, czytanie ich. Pozdrawiam serdecznie:)
Swietny rozdzial :> jak to nie zyje? Przeciez to nie tak mialo wygladac. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrochę potrwało zanim stworzyłam ten komentarz. Byłam w totalnym szoku. Jak mogłaś to zrobić i ją uśmiercić? No nic postawiłaś Torresa w dość ciężkiej i podbramkowej sytuacji. Jeszcze na korytarzu zanim dowiedział się, że urodziła się mała zastanawiał się przecież czy będzie w stanie ją pokochać jak Norę, a tu proszę.... Jest do tego zmuszony.
OdpowiedzUsuńBędzie mi zdecydowanie brakowało tego opowiadania. Uwielbiam styl w jakim pisałaś to opowiadanie. Pocieszające jest to, że nie odchodzisz już na zawsze. Emocje jakie przekazałaś w tym opowiadaniu są niesamowite. No nic, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci weny odnośnie pozostałych opowiadań i czekam na ten epilog, bo jestem niesamowicie ciekawa jak jeszcze mozesz skomplikować życie Torresa.
Pozdrawiam:*
P.S. Odnośnie tego co pisałaś u mnie - Cesc potwierdził ciąże....
Coś czułam, że możesz nam właśnie zrobić coś takiego. Taką "niespodziankę"...
OdpowiedzUsuńKurczę, nigdy nie przepadałam jakoś specjalnie z Amber. Rozumiałam jej ból po stracie brata, ale mimo wszystko, strasznie irytował mnie jej charakter. Ta chęć zemsty za wszelką cenę na człowieku, który przecież nie miał o niczym bladego pojęcia, ta jej niepojęta arogancja, która jest wręcz niemożliwa do osiągnięcia dla normalnego człowieka. Ale potem nastąpiła ta metamorfoza i zaczęłam ją naprawdę lubić, a nawet zaczęłam jej żałować. Byłam strasznie szczęśliwa, kiedy Torres też postanowił się zmienić, kiedy dali sobie nawzajem szansę. I kiedy ja zaczęłam ją lubić, cieszyć się jej szczęściem - Ty mi ją zabiłaś. xD Nie wiem, jak mam Ci to wybaczyć, ale lubię Cię na tyle, że jednak Ci wybaczę. xD
[http://rok-w-raju.blogspot.com]
Ej, i co ja mam kurde teraz napisać? Jak mam wyrazić swoją opinię skoro jestem w taki szoku, że nie wiem, co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńChodź nie ukrywam, że czułam iż Amber może umrzeć, to niemniej jednak jest to dla mnie szok. Amber nie zasługiwała na to, by odejść. Przecież mogłą podziwiać swoją córeczkę, a tak to pewnie nawet nie wzięła ją na ręce i nie przytuliła do siebie. Los bywa okrutny, momentami bardzo okrutny. Mała także nie pozna swojej mamy. Wychowa się bez matki, ale mam nadzieję, że Nando wychowa ją na wspaniałą kobietę.
Amber się zmieniła, może na koniec nie była nie wiadomo jak idealna, ale pzreszła zmianę i to się liczy. Bo przecież każdy z nas zasługuje na drugą szansę, bo nie ma ludzi kryształowych czy idealnych.
Szkoda, że Amber z dzieckiem i Nando nie mogli się nacieszyć sobą, ale cóż takie właśnie jest życie.
Niesprawiedliwe.
nowy , trochę tragiczny na http://stories-bynikaaaa.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy na floris-i-ja.blogspot.com.Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i jestem pod wrażeniem! Jestem w szoku! szczególnie po tym rozdziale ! Amber nie zasługiwała, na to co ją spotkało. Czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńWpadaj do mnie:http://the-lines-of-life.blogspot.com/