15 września 2012

7. Everything bad always turns against us. On the other hand, you are the biggest mistake of my life.


     Zwlokła się ze swojego sypialnego łóżka z grymasem cierpiętnicy na twarzy. Przysiadła na jego skraju, początkowo nie wiedząc, co począć ze sobą samą. Po kilku minutach usilnego skupienia się na czymkolwiek, sięgnęła po telefon komórkowy. Wystukała na klawiaturze ciąg dziewięciu cyfr, składających się na numer kancelarii. Bez zbędnego usprawiedliwiania się oznajmiła, że tego dnia nie pojawi się w pracy, zaraz po tym rozłączając się. Po raz pierwszy w swoim dwudziestotrzyletnim życiu poczuła się taka bezsilna, taka krucha, taka słaba. Brakowało jej sił, tej niesamowitej witalności, którą emanowała niemal każdego dnia.  
      Wstała z łóżka z nieopisanym dla niej trudem, czując lekki skurcz w okolicach podbrzusza. Skrzywiła się ostentacyjnie, stając przed swoim lustrzanym odbiciem. Dłonią dotknęła okolic, w których łapał ją skurcz, zaciskając powieki. Było to uczucie nie tyle bolesne, co nieprzyjemne i nieznane jej dotąd. Przemyła twarz zimną wodą, ocierając ją ręcznikiem. Podparła się dłońmi o umywalkę, spoglądając w swoje lustrzane odbicie. Oczywiście, widziała tam samą siebie. Nie była to jednak ta sama Amber. Amber sprzed kilku tygodni. Nie była tą Amber, która była dumna z siebie. nieskazitelna w każdym calu. Dumna. Pewna siebie. Wredna. Podła. Uwielbiająca naigrywać się i bawić uczuciami innych. Bezczelna. Pruderyjna. Kontrowersyjna. Niezaznająca miłości, NIGDY.
      Amber Mitterrand zmieniała się. Nie wiedziała, jak, dlaczego i czym jest to spowodowane. Jej myśli błądziły wokół jego osoby. Chciała się na nim zemścić. Udało się. Ale co z tego, kiedy nie czuła satysfakcji z faktu, że rozwaliła małżeństwo człowiekowi, którego nienawidziła z całego serca. Już nawet zastanawiała się czy nienawiść jest dobrym określeniem tego, co jest pomiędzy nią, a nim. Coraz częściej myślała o nim w innych kategoriach, jako o mężczyźnie, jako istocie seksualnej. Przecież była jego kochanką. Była nią, chcąc, nie chcąc. Sama się na to skazała. Pragnęła perfekcyjnie odegrać swoją rolę i wystawić piękne przedstawienie, opiewające pogardą i zemstą. Nie przewidziała tylko nieprzewidzianych usterek technicznych. Nie sądziła, że zacznie odczuwać potrzebę jego bliskości, jego dotyku, jego głosu, jego wrodzonej ironii.
     Tak naprawdę nie wiedziała, czego chciała od życia, a czego oczekiwała od otaczających ją osób. Była bezuczuciową egoistą, jednak nie zdawała sobie sprawy, że w głębi duszy jest istotą, która pragnie odrobiny zrozumienia, ciepłego słowa, a przede wszystkim szczerej miłości. Od zawsze zdana sama na siebie, mająca przy boku nastoletniego brata – osobę, dla której była w stanie poświęcić wszystko, osobę, którą kochała, osobę, na wsparcie której mogła liczyć, osobę, na której mogła polegać. Zaczęła zdawać sobie sprawę, że śmierć Dylana to przecież nie do końca wina Torresa, ale chęć zemsty wzięła nad nią górę. Owszem, jako piłkarz zachował się bardzo nieprofesjonalnie i niesportowo podczas owego meczu, jednak to Dylan zareagował zbyt wybuchowo. Wdając się w bójkę z kibicami The Reds, wziął w niej udział na własną odpowiedzialność, przypłacając niestety własnym życiem. Jednak to ona przejęła się jego śmiercią, kiedy rodzice wydawali się jakby niespecjalnie poruszeni tym faktem. Takie było jej życie – ciężkie, przepełnione nienawiścią i bólem, nasycone chęcią zemsty.


***


     Zastanawiał go fakt, dlaczego ona, ta, która skrupulatnie dążyła do tego, by zamienić jego życie w piekło, nie zjawiła się na sali sądowej, aby móc pogrążyć go jeszcze bardziej. Był pewny, że zajmie miejsce po przeciwnej stronie, tuż obok jego byłej już żony. Jej nieobecność wywołała w nim mieszankę różnorakich uczuć. Zdziwienie. Zaskoczenie. Niedowierzanie. Ulgę. Przez to pragnął zobaczyć ją jak najszybciej. Chciał z nią porozmawiać. Nie miał zamiaru niczego wyjaśniać, a  tylko porozmawiać, zadać kilka nurtujących go pytań. Dlaczego to robiła? Co było jej celem? Co nią kierowało? Nie musieli niczego wyjaśniać. On chciał wreszcie dowiedzieć się prawdy. Nie potrafił bliżej określić tego, co było między nimi. W momencie, kiedy sypiali ze sobą, była jego kochanką, najprościej rzecz ujmując. A potem? Dlaczego tak usilnie potrzebował jej bliskości?
     Wiedział, że jeszcze tego dnia zawita w jej mieszkaniu, bez względu na to, czy będzie miała na to ochotę, czy nie. On wiedział, czego chce i miał zamiar to osiągnąć.


***


     Senność, bóle głowy i brzucha, nudności, złe samopoczucie, piersi podatne na ból, rozdrażnienie, częste odwiedziny toalety. Z tymi objawami udała się do lekarza internisty. Jej fatalne samopoczucie psychiczne szło w parze z tym fizycznym. Może za bardzo poświęcała się pracy, zaniedbując przy tym swoje zdrowie? Tak, tak też uważała. Nie była chorowitym dzieckiem, co przełożyło się też na jej dorosłe życie. Przypuszczała, że jest przemęczona, bo czuła się przeciążona i przytłoczona jednocześnie wszystkim tym, co miało miejsce w ciągu ostatnich kilku tygodni. Nie chorowała praktycznie nigdy, nie licząc drobnych przeziębień, czego nie można było zaliczyć do grupy jakichś poważniejszych chorób.
- Pani Mitterrand, pani organizm jest faktycznie osłabiony. Mam też spore zastrzeżenia, co do pani sylwetki, ma pani ewidentną niedowagę, co jest z kolei początkiem anemii – westchnął mężczyzna, w średnim wieku z burzą łysawych włosów na głowie.
- Nie jestem, co prawda lekarzem, ale z tego, co mi wiadomo, anemia to nie choroba śmiertelna – wykrzywiła wargi w wymuszonym uśmiechu.
- Oczywiście, że nie, ale nieleczona prowadzi do wycieńczenia organizmu bądź nowotworu krwi czy kości. Moim celem nie jest straszenie pani, ale będę musiał zlecić wykonanie szeregu dodatkowych badań i prosić panią o przystopowanie. Praca jest ważna, ale nie najważniejsza, ważniejsze jest zdrowie. Powinna się pani oszczędzać, zwłaszcza teraz. Ubolewam, że tak młoda i ambitna kobieta postąpiła tak nieodpowiedzialnie – pokręcił głową z politowaniem i niepokojem jednocześnie.
- Zdrowie człowieka jest jego sprawą indywidualną, doktorze. Sam pan powiedział, że to osłabienie organizmu, więc nie rozumiem po części pańskich oskarżeń, rzucanych w moją stronę – rzuciła.
- Jest pani w trzecim tygodniu ciąży. Zdaje sobie pani sprawę, że tryb życia, jaki prowadziła dotąd, mógł zaszkodzić istotce, którą właśnie nosi pani pod sercem?
- Ja… ja jestem w ciąży? – szepnęła ledwo słyszalnie, jakby przygasając, a jej oczy nabrały kształtu pięciozłotówek.
- Tak, jestem o tym święcie przekonany w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach. Większość z objawów o tym świadczy. Mam nadzieję, że od dzisiaj zacznie pani o siebie dbać, zwolni tempo i wreszcie zajmie się sobą. Chciałbym też porozmawiać z ojcem dziecka.
- Ono nie ma ojca – niemal weszła mu w słowo przerażona.
- Proszę się uspokoić. Nie mam pojęcia, co ostatnio wydarzyło się w pani życiu i nie będę w to wnikał, bo byłoby to niekulturalne. W takim razie proszę jak najszybciej z nim porozmawiać, nalegam.
- W jakim celu?
- Jest pani poważnie chora. Mając osłabiony organizm, nie służy to dziecku, które cały czas rozwija się. Nie będzie pani w stanie ogarnąć wszystkiego sama. Ktoś musi zając się panią i dzieckiem, a jego ojciec powinien poczuwać się do takowego obowiązku.
     Skinęła głową, a słowa mężczyzny docierały do niej bardzo powoli, jakby przez mgłę.
- Czy to wszystko?
- Nie. Proszę udać się na zlecone przeze mnie badania i zgłosić się do mnie z wynikami od razu w przyszłym tygodniu. Ponadto prosiłbym również o konsultację ginekologiczną. Musimy wiedzieć, jakie leczenie zastosować w pani przypadku – podał jej plik druczków.
- Dobrze, dziękuję – wydusiła z siebie, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Proszę pamiętać o tym, co powiedziałem i zacząć dbać o siebie! – zawołał za nią lekarz.
     Ona jednak nie słuchała. Wybiegła z przychodni, zanosząc się głośnym płaczem, co wcześniej nie było do niej podobne. Nigdy nie chciała mieć dzieci, a teraz okazuje się, że w jej brzuchu rozwija się istota, do istnienia której po części się przyczyniła. Nie była w stanie racjonalnie myśleć. Musiała najpierw wykonać badania, a potem? Aborcja. Jedyne, wydające się jej słuszne rozwiązanie w tej sytuacji. Nie chciała tego dziecka. Dziecka, które już w tym momencie przypominało jej o nim. O człowieku, który bezpardonowo wpieprzył się w jej życie, nie mając zamiaru znikać z niego tak szybko. Nie zdawała sobie sprawy ze stanu, w jakim się znajduje. Czy każda rozsądna kobieta usunęłaby dziecko, pomimo, iż nie podjęłaby się jego wychowywania? W głowie miała kompletny mętlik. Nawet, jeśli dokonałaby aborcji, to prawdopodobnie wyrzuty sumienia nie dawałyby jej spokoju do końca życia. A jak ona sama poczułaby się z myślą, gdyby jej własna matka oznajmiła jej, że miała nieodpartą ochotę pozbawić ją prawa do życia? Uświadomiła sobie, jak cenne jest życie ludzkie w momencie, kiedy straciła najważniejszą osobę w życiu. Czy miała przyczynić się do straty życia kolejnej osoby?
      Całą drogę do mieszkania przepłakała, nie wiedząc, jaką decyzję ma podjąć. Rozważała każdy za i przeciw sytuacji, w jakiej się znalazła. Pomimo, że inni uważali ją za bezuczuciową, ona postanowiła mimo wszystko dać sobie czas do przyszłego tygodnia, kiedy będzie już znała diagnozę, jaką postawi lekarz. Wiedziała, że ten tydzień będzie dla niej niczym jeden wielki kataklizm, że będzie musiała go przeżyć w strachu i niepewności. Może to było swoistą karą za to, co zrobiła do tej pory?
     Zapłakana udała się do apartamentu, który zamieszkiwała. Łzy zmywały tuż, sączący się po jej bladych policzkach. Stanęła przed drzwiami, nerwowo przeszukując torebkę w celu wydobycia z niej kluczy.
- Unikasz mnie, Amber? – podskoczyła niczym przerażona, słysząc tak dobrze znany jej głos.
- Nie. Nie mam z tobą nic wspólnego. Nie chcę cię znać, zniknij wreszcie z mojego życia – warknęła.
     Chwycił ją za przeguby dłoni, obracając przodem do siebie.
- Mnie tak szybko się nie pozbędziesz. Mamy do pomówienia – zbliżył swoją twarz do jej twarzy, kiedy brunetka wyszarpnęła się, a na posadzce nieoczekiwanie wylądował test ciążowy.
     Przystanęła niczym sparaliżowana, wpatrując się w kolorowe opakowanie, nie wiedząc, co powinna w tym momencie zrobić, jak się zachować. Pochylił się, sięgając po nie z zaciekawieniem. Obrócił je w dłoniach, uśmiechając się drwiąco.
- No to kim jest ten frajer, który zmalował ci dzieciaka, co? – zaśmiał się ironicznie, wpatrując się w nią.
     Przez chwilę czuła się potwornie, nie potrafiąc wydusić z siebie chociażby słowa. Nie wiedzieć czemu, zabolały ją jego słowa, to, co powiedział, to, w jaki sposób się teraz zachowywał. Zebrała się jednak w sobie.
- Fernando Torres, kojarzysz? – wycedziła w końcu przez zęby. – Też odnoszę wrażenie, że ten człowiek jest typowym życiowym nieudacznikiem i frajerem.
     Wbił w nią spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek. Zmarszczył brwi, dokonując dogłębnej analizy każdego jej słowa.
- Nie wrobisz mnie w to. Nie wierzę.
- Nie muszę cię w nic wrabiać. To twoje dziecko. Twoja wiara nie jest mi do niczego potrzebna – wyrwała opakowanie z jego ręki, przekręcając klucz w zamku. Nie miała ochoty dłużej na niego patrzeć. Czuła, że za chwilę eksploduje.
- Jaką ja mogę mieć pewność, że sypiałaś tylko ze mną, co? – stanął tuż za jej plecami.
- Dobra pamięć, Torres, chyba, że zapadłeś na tymczasową amnezję, jednak wątpię w to. Nie chcę od ciebie niczego, żebyś nie myślał. Odpierdol się ode mnie i zajmij się swoim życiem. Żegnam – zatrzasnęła drzwi mieszkania, pozostawiając go w lekkim niedowierzaniu i zdumieniu, a zarazem wściekłości. 


_________________________________________


Wszystkie zaległości na Waszych blogach już nadrobiłam. Jeżeli kogoś pominęłam, to zrobiłam to całkiem przypadkowo. Zorientuję się i nadrobię dzisiaj, obiecuję. A rozdział oddaję w Wasze  'ręce'.
Pozdrawiam ;-**

19 komentarzy:

  1. świetny rozdział :> wiedziałam, że jest w ciąży jak tylko udała się do tego lekarza to wiedziałam, że tak będzie :> muszą się jakoś dogadać, liczę na to :> Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo podoba mi się ten rozdział. widać, że wiele rzeczy zmieniło się w Amber, ale nie ostre riposty. dziecko troszkę komplikuje wszystkie sprawy. dziewczyna mogłaby już zapomnieć o swoim kochanku, lecz niestety nosi jego dziecko w brzuchu. jakoś nie widzę Torresa, jako przykładnego ojca. mam nadzieję, że główna bohaterka okaże troszkę serca i nie zabije dziecka. przecież zawsze może oddać je do adopcji. czekam z niecierpliwością na ósemkę.
    pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle genialne. Już od początku rozdziału wiedziałam, że to ciąża. Dziwne, że Amber nie dopuszczała nawet tej myśli. Torres zachował się jak ostatni dupek. Niby przyszedł do niej bo coś do niej czuje, a z drugiej strony... Ah szkoda słów.


    Pozdrawiam :*
    P.S. U mnie jeszcze nie nadrobiłaś :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ło matko, to się porobiło! Ah ty Torres, ale jesteś wredny i niemiły!
    czekam na nowość i zapraszam do siebie na epilog [lovee-football]

    OdpowiedzUsuń
  5. Łooł . Nie przypuszczałam ,że Nando tak szybko dowie się o ciąży. Wydaje się mi ,że Amber nie podejmie aborcji a Torres tak łatwo nie odpuści ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Amber zrobi największą głupotę w życiu jeśli pozbędzie się dziecka. Dobrze wie, jak niewinną i bezbronną istotę nosi pod swoim sercem. To dziecko nie jest niczemu winne. Ono nie zasłużyło na taką karę. Mam nadzieję, że Amber nie podejmie się aborcji. I mam też nadzieję, że pokocha to dziecko. Może nie teraz, ale za jakiś czas przekona się jakie ma szczęście, że zostanie matką.
    Nando, on moim zdaniem nigdy się nie zmieni. O ile widzę zmianę w Amber tak w nim nic się nie zmieniło. Nadal jest bezczelny, arogancki itd. Nie wiem, co by się musiało stać, aby w jego życiu zaszła zmiana. Aby zrozumiał jaki z

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no ! Zaniemówiłam z wrażenia! Ten rozdział jest wprost genialny! Strasznie mi się podobał! Ciąża? Na początku mnie to zaskoczyło, a później pomysł się spodobał. Coś czuję, że Nando teraz nie da jej spokoju, bo w końcu to jego dziecko. Aborcja? Wymazuj to słowo!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Trudno się było nie domyślić, że to ciążą. Cały czas, nie mogę sobie zwizualizować bucowatego Torresa. Słodka twarz i czarna dusza. :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    http://bez-ciebie-nie-ide.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Osz kurde, ale się porobiło...mam nadzieję, że Amber nie usunie tego dziecka.
    A Torres? Oj ten koleś nie przestanie mnie zaskakiwać. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. długo mnie tu nie było, rozdział świetny, podoba mi się fabuła, fajne zwroty akcji :)
    NOWY ROZDZIAŁ: http://amor--sin--fronteras.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. No jasne, jaką on może mieć pewność? Może w ogóle przyśniło mu się, ze z nią kiedykolwiek spał, a może jednak wcale tak nie było i tylko ta głupia psychopatka ubzdurała sobie, że jest w nim w ciąży.
    Właśnie dla takich sytuacji Pan Bóg stworzył testy ciążowe.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  12. ojej ojej ojej ona jest w ciązy :o tego sie nie spodziewałam no to będzie ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. To teraz się porobiło. Ciekawa jestem, co teraz zrobi z tym wszystkim Amber, tym bardziej, że Torres chyba nie pała specjalną chęcią do tego, żeby przyznać się do ojcostwa...
    Tak, tak. Dobrze widzisz, z małym opóźnieniem, ale jednak wróciłam. :D
    http://rok-w-raju.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. hej:) zapraszm na nowy rozdział na stay--forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :)
    Zapraszam na mojego nowego bloga o Przemku Tytoniu.
    Uzależniona od Tytonia :)
    http://liefde-wera-tytonn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak tylko przeczytałam jakie towarzyszą jej dolegliwości od razu wiedziałam, że jest w ciąży. ;d Torres strasznie mnie irytuje i działa na nerwy jak mało kto. o,o
    Czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo mi szkoda Amber. Ona nawet po takim czasie przeżywa śmierć Dylana - może i pokazuje się jako kobieta bez uczuć to jednak niezwykłą miłością kochała brata. Widać to na pierwszy rzut oka.
    Od razu jak przeczytałam o jej objawach to wiedziałam, że jest w ciąży. Może w końcu zacznie dbać o siebie i zdecyduje się podjąć jedną z lepszych decyzji. Przecież nie musi żyć z człowiekiem, który zachowuje się jak palant. Torres jest chamem i to dosłownie. Nie mogę zrozumieć jego taktyki - z jednej strony ona go pociąga, a z drugiej pokazuje się z jak najgorszej strony.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam, że dopiero teraz. Rozdział świetny, potrafisz zaskoczyć, ciąża to chyba ostatni pomysł, jaki by mi przyszedł do głowy w związku z Amber. I bardzo nie lubię w tym momencie Torresa, za to, co jej powiedział. Ciekawe, jak teraz się zachowa, czy uwierzy, że to dziecko jej jego. I co zrobi Amber, czy usunie? Oby nie...
    Mam nadzieję, że nowy dodasz szybciej. Naprawdę warto czekać na następny:P Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytając zrobiło mi się szkoda Amber, mam nadzieję, że nie podejmie decyzji, ktorą może potem żałować całe życie, czyli nie usunie swojego maleństwa.
    A Torres?. Szkoda mi tutaj do niego słów, najchętniej bym mu nakopała żeby zmądrzał, bo by się przydało.
    P.s Jeśli masz czas i ochotę zapraszam w wolnej chwilcę do siebie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń