Stanęła przed
lustrzaną taflą, wpatrując się w swoje odbicie, w postać po drugiej stronie. Właściwie
przyzwyczajała się do siebie samej, jakby na nowo poznawała swoje ciało. Bez
mrugnięcia powieką zauważała wyraźne fizyczne zmiany, jakie zaszły w jej ciele,
od momentu wizyty lekarskiej, a może zaczęło się to dziać wcześniej, tylko ona
sama nie chciała zauważyć tych zmian? Minęły cztery równe miesiące. Może mniej,
może więcej? Nie liczyła upływającego czasu z dokładnością do dni czy godzin. Żyła
dniem, żyła nadzieją, żyła tym, co miało nastąpić każdego kolejnego dnia.
Rozsunęła delikatnie
materiał puchowego szlafroku, kładąc dłoń na zaokrąglonym brzuszku. Wykrzywiła wargi
w niepewnym uśmiechu. Przez innych postrzegana, jako bezuczuciowa służbistka,
która jednak nie przerwała istnienia istotki, którą od kilku tygodni nosiła pod
sercem. Może nie była wylewna emocjonalnie, ale stając przed chyba
najważniejszą decyzją w życiu, stwierdziła, że nie potrafiłaby, nie mogłaby,
nie umiałaby. Nie potrafiła pozbawić życia tego maleństwa. Przecież miało do
niego takie prawo, jak ona sama, czy każdy człowiek, zamieszkujący Ziemię. Nie wiedziała. Czy zdoła kiedykolwiek
pokochać owoc romansu, swoistego rodzaju ‘pozostałość’ po Fernando Torresie.
Pomimo, że jeszcze nienarodzone, dziecko było dla niej obrazem jego samego. Miało
być pamiątką dla niej, jego pozostałością. Nie wiązała swojego życia z jego
osobą w jakikolwiek sposób. To byłoby niedorzeczne – tak mówił jej rozum. Zresztą
sam udowodnił, po raz kolejny, jak silną i nieugięta osobowością charakteryzuje
się jego typ. A serce? Nie chciała słuchać serca, jego głupich rad. Bo w życiu
trzeba się kierować tylko rozumem, a uczucia to wiele przydrożnych dróg, nic
poza tym. Była zakochana? Niczego nie była pewna. Nie mogła pojąć, jak można
zauroczyć się takim człowiekiem, taką osobowością. Poniekąd do niedawna sama
taka była. Ciąża, choroba i wszystkie jej następstwa – dopiero wszystko to
uświadomiło jej, jaką osobą była, ile krzywdy wyrządziła innym, bawiąc się
uczuciami, wykorzystując, zwodząc i zostawiając. On był taki sam, błąd, on cały
czas taki jest, a ona była, bynajmniej chciała coś zmienić w swoim życiu,
zwłaszcza teraz, kiedy wiedziała, że to los dał jej rolę i scenariusz, które
były jej nie w smak. Chciała ją obejść, zamienić, odegrać inną, ale przecież to
życie jest scenarzystą, cholernie dobrym, prawda?
***
Wiele razy
znajdował się, według niego samego, w sytuacji beznadziejnej, z której bez
problemu znajdował odpowiednie wyjście. Zawsze pewny siebie. Zycie było dla niego
darem nieskomplikowanym, obłędnym, niekiedy banalnie prostym, o ile nie
śmiesznym. Nic nie było w stanie go zaskoczyć. Uwielbiał zaskakiwać, nie lubiąc
jednocześnie być zaskakiwanym. Sypiał z nią, sypiał z Amber, nawet nie
zaprzeczał. Ale to miał być niewinny flirt, który z czasem przeradzał się w
dobrze zaplanowany romans. Nie zobowiązująca znajomość. Obydwojgu to pasowało. Nie
chcieli niczego więcej. Nie mieli nic przeciwko, by cała ta otoczka rozwijała
się dalej. Nie przewidzieli tylko, co będzie dalej, jakie będą efekty uboczne. Wydawało
mu się, że wszystko ma pod kontrolą, że ona pragnie tego, co on, że są
jednomyślni.
Miał już
córeczkę. Norę. Dwuletnia istotka – owoc związku jego i Olalli, której tak
naprawdę nigdy nie kochał, a pomimo to byli razem. Dlaczego? Może w grę
wchodziło przyzwyczajenie bądź litość nad jej osobą. On wolała poświęcać się
piłce i rozrywkom stworzonym wprost dla wolnych mężczyzn. Chciał być za wszelką
cenę wolny, nie czuć się ograniczany. Kochał Norę, na swój sposób, ale kochał,
pomimo, że nie zawsze potrafił jej to okazać. Z natury nigdy nie był wylewnym
człowiekiem. Był niewątpliwie mężczyzną podłej natury, ale nigdy nie zapominał
o córeczce, tak jak teraz. Nie zapominał tak samo o Amber i jej dziecku. A właściwie
ich dziecku, bo on też przyczynił się
do jego istnienia. Sam nie wiedział, co nim wtedy kierowało, jednocześnie
uważał to, co powiedział w pełni za słuszne. Wtedy była przecież jego, tylko
jego, miał ją dla siebie, na wyłączność. Nie spotykała się z nikim innym. Do jego
świadomości bardzo powoli, jednak docierało, że to prawdopodobnie było jednak
jego dziecko, czy tego chciał, czy nie… Fernando Torresie, nawet, jeśli tego
nie chcesz, niechlubnie, zostaniesz ojcem drugiego dziecka, dziecka Amber.
***
Od kilku miesięcy
ten gabinet był stałym miejscem wizyt, które składała tu dość niechętnie. Nie ma
osoby, która z ogromną chęcią odwiedza miejsca takie jak szpital czy
przychodnia, przynajmniej w większości. Odetchnęła nieco z ulgą, że mogła
stamtąd wyjść i nie wracać przez najbliższe kilka dni. Pomimo, że lekarz nie
miał dla niej oszałamiająco pozytywnych informacji, pomimo tego, że wyniki nie
były rewelacyjne, to choć przez krótka chwilę udało jej się poczuć dobrze,
naprawdę dobrze. Już teraz wiedziała, że urodzi córeczkę. Miała tylko nadzieję,
że zdrową. Po raz pierwszy w życiu bezpardonowo postawiło dobro innego
człowieka nad swoje. Jej człowieczka, którego nosiła pod sercem. Uświadomiła sobie,
że być może nie wszystko jeszcze stracone, że coś da się uratować. Gdzieś głęboko
w niej zatliła się niewielka iskierka nadziei. Nadziei na coś dobrego, na cos
pozytywnego. Poczuła dziwne uczucie, bardzo dziwne, bo wcześniej dla niej
zupełnie nieznane. Zapragnęła poczuć się matką, zapragnęła ofiarować
rozwijającej się córeczce tyle miłości, ile sama nie zaznała jej w
dzieciństwie.
Nie wiedząc
nawet, jaka siła kierowała nią, udała się do centrum handlowego. Jednak nie po
to, aby kupić nową torebkę od Dolce&Gabbany, kreację od Diora czy
eleganckie szpilki McQuena. Czuła nieodparta chęć odwiedzenia sklepu z
gadżetami dziecięcymi, a sama myśl o tym wywoływała lekki uśmiech na jej
twarzy. Niegdyś patrzyła na ciężarne kobiety z politowaniem, kompletnie nie
rozumiejąc szału radości, pomieszanego z innymi uczuciami, jakie je ogarniały,
a teraz sama zachowywała się w podobny sposób.
Z uwagą
rozglądała się po każdym zakamarku pomieszczenia. Wzięła do rąk różowe
śpioszki, wzdychając cicho. Już za pięć miesięcy miała sprawdzić się w roli
matki. Roli, której zupełnie nie planowała w swoim życiu, roli, na którą nie
było miejsca, a jednak musiało się ono znaleźć. Nie miała żadnej pewności, czy
podoła. Była zdana sama na siebie, nie mogąc liczyć na niczyją pomoc, nie mając
zamiaru prosić o nią Hiszpana, który wprowadził do jej życia tyle zamieszania. Nie
chciała go w nim. To był rozdział, który zamykała. Jej córeczka będzie miała
wszystko to, co najlepsze, obiecała to sobie i miała zamiar wytrwać w tym postanowieniu.
Facet nie był jej potrzebny do szczęścia, był tylko dodatkiem, chwilowym
urozmaiceniem.
Przebierając między
kolejnymi wieszaczkami z dziecięcymi ubrankami, usłyszała cichutki szloch,
najprawdopodobniej wydobywający się z ust jakiegoś małego człowieczka. Jeszcze kilka
miesięcy wstecz pozostałaby na to zupełnie obojętna, lecz teraz coś nie
pozwalało jej przejść obok tego obojętnie. Obróciła się instynktownie. Tuż za
nią stała mniej więcej dwuletnia dziewczynka, a po jej policzkach zaróżowionych
policzkach ciekły pojedyncze kropelki łez. Podeszła do niej, kucając ostrożnie
obok.
- Ojejku, dlaczego ty płaczesz, księżniczko? – przyjrzała się
jej rozczulona.
- Bo… bo… zgubiłam tatusia i nie wiem, gdzie jest –
wybuchnęła na nowo płaczem.
- Spokojnie, na pewno jest gdzieś w pobliżu, tylko trzeba
się rozejrzeć albo poszukać – sięgnęła po chusteczkę higieniczną.
- Patsyłam, tatusia nie ma – wykrzywiła usteczka w podkówkę.
- No już, nie płaczemy, aniołku – nie wiedziała, co nią
kierowało, ale przytuliła do siebie dziewczynkę, ocierając jej mokre policzki. –
Jak ci na imię, hm?
- Nola… - pociągnęła noskiem.
- Nora – zaśmiała się, poprawiając ją. – Ja jestem Amber. To
może poszukamy tatusia?
Pokiwała ochoczo
główką, spoglądając na nią z nadzieją. Amber uchwyciła jej drobniutką dłoń w
swoją, po czym ruszyła we wskazanym przez dziewczynkę kierunku. Spacerowała powoli,
chcąc uchwycić każdy, najmniejszy szczegół, a raczej przypuszczalnego ojca
dziewczynki. Mała przystanęła, wyostrzając wzrok, rozchylając delikatnie
usteczka.
- Jest, jest, o tam! – zapiszczała uradowana, wyrywając się
z jej uścisku. Natychmiast popędziła w kierunku wysokiego mężczyzny z krótkimi,
brązowymi włosami na głowie. Amber zamarła. Znów ta sama, tak dobrze znana jej
sylweta. Znów on. Po raz kolejny pojawia się w jej życiu, a potem znika, na
przemian. Porwał córkę w ramiona, wyraźnie ucieszony. Szepnęła mu coś na ucho,
kiedy marszcząc brwi obrócił się przodem. Dopiero wtedy mogła spojrzeć w jego
brązowe oczy. Bez wahania ruszył w jej stronę. Stała w miejscu. Nie, nie była
sparaliżowana. Więc dlaczego nie obróciła się na pięcie i odeszła? Może znów
chciała usłyszeć ten aksamitny głos? Sama nie wiedziała. Jednego była tylko
pewna – miała dosyć ciągłego nie wiem.
W końcu chciała być w życiu czegoś pewna.
- Dziękuję – spojrzał na nią, a po paru sekundach spojrzenie
jego oczu powędrowała na jej widoczny już brzuszek.
- Powinien pan następnym razem bardziej uważać na córkę,
dziecko to największy skarb, nie ma za co – odparła szeptem, czując, że długo
nie wytrzyma w takim stanie.
- Amber, ja.. My musimy porozmawiać – podszedł bliżej.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o czym. Jesteśmy dwójką
obcych sobie osób, ja nie znam pana, pan nie zna mnie i niech tak pozostanie –
obdarzyła go ostatnim spojrzeniem, wymijając go.
- Skończ to przedstawienie, proszę cię – uchwycił ją za
nadgarstek.
- To nie ja je zaczęłam – wyszarpnęła się.
- Nie dam ci tak po prostu odejść, nosisz w sobie moje
dziecko.
- Oo, a kiedy pan sobie o tym przypomniał, co? Ruszyły wyrzuty
sumienia? Nie chcę od ciebie niczego. Zapomnij o mnie, o tym, co było, masz
Norę, ukochaną córeczkę – uśmiechnęła się lekko do dziewczynki, ruszając w
przeciwnym kierunku.
- Mam też dziecko, nasze dziecko – zawołał za nią cicho, ale
wystarczająco, by mogła usłyszeć.
___________________________________________
Kazałam czekać na siebie ponad trzy tygodnie, ale jestem i przepraszam. Teraz będzie już z górki. Do końca dwa rozdziały i epilog, także pomęczycie się jeszcze ze mną i z tym opowiadaniem, ale naprawdę już niedługo. I tak jesteście bardzo dzielne, podziwiam ;].
Męczyć się? Chyba kpisz :D Opowiadanie wspaniałe! No i szkoda, że do końca JUŻ tylko dwa rozdziały, epilog i koniec. Jakoś w głowie mi się to nie mieści ; ) Trudno. Będę musiała z tym żyć ;pp A gdy Amber usłyszała ten płacz, to od razu pomyślałam o Norze ;) Nando się zainteresował tym wszystkim. Czekam z niecierpliwością na więcej! ;***
OdpowiedzUsuńNa prawdę tylko dwa rozdziały? Mało, mało..... Będzie mi tego opowiadania niezmiernie brakować. Amber trochę stopiła ten lód na jej serduszku i na pewno wyjdzie jej to na dobre. I proszę nawet Torresa rusza jak widzi kobiete noszącą jego dziecko. Powinien był pomyśleć wcześniej, a nie budzi się dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńMimo to wciąż trzymam za nich kciuki i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam :*
co?! dwa rozdziały i epilog! no wszyscy prawie powariowali! wszyscy kończą nooo :C
OdpowiedzUsuńFernando chcę porozmawiać jak cywilizowany człowiek a ona do niego na PAN, śmiechu warte! Ma z nim dziecko, helloł xD
chociaż nie dziwie jej się po jego wcześniejszym zachowaniu...
czekam na nowość :*
Że co, zostały tylko 2 rozdziały i epilog ;( Weź mnie nie dołuj... Notka długo oczekiwana ale wspaniała... Nie dziwię się jej że się tak do niego zachowała. Czekam na next i masz mi to napisać w INFORMATORZE ;p
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial :> mam nadzieje ze amber pogada z fernando bo ta rozmowa jest im bardzo potrzebna. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnie wiem, jak ktoś może męczyć się przy tym opowiadaniu. co do rozdziału to jest na serio bardzo ciekawy. Amber to już na serio inna osoba. cała ta ciąża zmieniła jej nastawienie do życia. wreszcie widać, że dziewczyna ma uczucia. fajnie, że to będzie córeczka. jeśli chodzi o Fernando to jestem rozczarowana tym, że zgubił własną córkę w sklepie. dobrze, że Amber ją znalazła. z drugiej strony piłkarz zaskoczył mnie. czyżby przejął się drugim dzieckiem? w tym momencie widać, że w nim chyba też coś się zmieniło lub to tylko chwilowe zawahanie uczuciowe, a potem znów stanie się zimnym draniem bez serca. mam nadzieję, że Torres będzie walczył o Amber, jeśli na serio ją kocha. czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!! :*
Co to za jakaś plaga z zakończeniami opowiadań...Najpierw Nat, teraz Ty, ja tak nie chcę...Wkręciłam się w to opowiadanie i zupełnie nie cieszy mbie myśl, że chcesz już kończyć. Chyba, że zaczniesz coś nowego?
OdpowiedzUsuńA co do treści tego odcinka...Torres to świnia, jakich mało, a Amber bardzo się zmienia. Na dobre, bo tak to oceniam, że zaczęła myśleć o tej malutkiej istotce jak o żywym człowieczku, a nie jak o pomyłce, błędzie, który powstał podczas przeprowadzania przez nią planu zniszczenia Torresa. I na dodatek urodzi dziewczynkę:D.
A co do tego tlenionego bawidamka, to mam nadzieję, że przyjdzie do Amber na kolanach, błagając ją o wybaczenie:D Moja wizja przyszłości, drastyczna, ale moja własna hehe. Pozdrawiam, i czekam na nowość, oby krócej niż trzy tygodnie:)
Szkoda, że koniec. Wkręciłam się :)
OdpowiedzUsuńSama przymierzam się do zakończenia Bez ciebie nie idę, ale co mi z tego wyjdzie tego sama jeszcze nie wiem.
Dodałam nowy rozdział Uzależnionej od Tytonia.
Pozdrawiam Fiolka
Nie wierze, że jeszcze tak mało zostało do końca. Zmiana Amber jak najbardziej pozytywna. Bardzo dobrze, że chce urodzić i dać tej małej istotce wszystko co najlepsze. :) A Torres powinien się bardziej postarać, jeśli chce być obecnym w życiu ich córeczki. I mam nadzieję, że to zrobi. Że będzie chciał pokochać ta małą tak samo jak Norę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Cieszę się, że Amber się zmieniła. Ta kobieta zmieniała się na naszych oczach. Na początku była zimna i wyrachowana, a teraz jest ciepłą, miłą kobietą, która troszczy się o innych. Przykładem jest , że zaopiekowała się córką Nando, jak sama powiedziała jeszcze kilka miesięcy temu miałaby to gdzieś, a teraz pomogła małej.
OdpowiedzUsuńFer, za o nadal mnie irytuje i chyba nie przestanie irytować. Jak dla mnie est skończonym egoistą.
Nie zasługuje na bycie ojcem córeczki Amber Mimo że uważam, iż dziecko powinno mieć obojgu rodziców, ale swoim zachowaniem na to nie zasługuje.
Trzymam kciuki za Amber, bo ona się zmieniła, zyskała w moich oczach i mam nadzieję, że u niej wszystko sie ułoży:)
Jeszcze tylko 2 rozdziały i epilog? Szkoda, bo bardzo lubię to opowiadanie..
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to nie rozumie trochę Amber. Nando chce z nią porozmawiać na temat ICH dziecka, a ona udaje, że się nie znają (eh te baby w ciąży.. ;p)
No nic, czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam ;*
hej zapraszam na nowy rozdział stay--forever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo i to jest właśnie jedna z tych sytuacji, w której trzeba zdecydowanie krzyczeć głośno, a nie mruczeć coś pod nosem.
OdpowiedzUsuńMoże to by coś zmieniło w tym dziwnym, milczącym układzie, w którym oboje udają, że nic ich nie łączy.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
na miejscu Amber pogadałaby z Fernando, który chyba w końcu przejrzał na oczy. mam nadzieję, że wszystko potoczy się dobrze i dla niej, i dla niego. czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńSerio, już planujesz epilog? Kurcze, nie spodziewałam się tego tak wcześnie. Cieszę się jednak, że Torres wyraża chęć zaopiekowania się tym dzieckiem i że Amber aż tak zmieniła się na lepsze. :)
OdpowiedzUsuń[http://rok-w-raju.blogspot.com]
U mnie nowości na athletic-corazon i floris-i-ja, jeśli masz ochotę, to zapraszam:) I czekam na nowość u Ciebie:P
OdpowiedzUsuń